Dzień 68

Zakupy świąteczne w zasadzie dokończone. Ale obyło się bez chodzenia po sklepach. Po pracy wpadłem do Tomka i Iwony na kawę i ciasto, a przy okazji Iwona pomogła mi dokończyć temat prezentów. Zrobiliśmy wszystko online. Tak sobie myślę, że wiele z dogodności, usprawnień w codziennym życiu mamy, dzieki zastosowaniu nowoczesnych technologii. Jednak, nie chciałbym, aby całkowicie oddać się temu pędowi. Z zakupami, to jeśli o mnie chodzi taka wersja jest nawet lepsza, ale nic nie zastąpi normalnego spotkania między ludźmi. Wszystkie komunikatory, skype, telefony i co tam jeszcze, są ok, nie możemy się obrażać na postęp, ale rozmową twarzą w twarz, wspólny spacer, zabawa na świeżym powietrzu, gra na prawdziwym boisku, to wszystko musi przetrwać. Mam pewne obawy widząc „uzależnienie” od telefonu komórkowego (już chyba o tym pisałem 🙁 ). Sam się nieraz na tym łapię, że jak nie ma zajęcia, to internet zawsze oferuje coś ciekawego 🙁 , a jeśli jest dostępny na każdym urządzeniu jakie mamy pod ręką to jest to pokusa. Trzeba mieć świadomość tego i kształtować taka świadomość u naszych dzieci. Jak to napisałem, aż sam się „wystraszyłem”, czy nie za mądre 🙂 .

Pogoda jak na ta porę roku ponoć bardzo dobra. Szczęśliwie cały czas nie można narzekać, bo w dzień słonecznie i temperatury dochodzą nawet do ok. 14-15 stopni. Żeby nie zapeszyć, jak tak zostanie to bez problemu do mojego powrotu poradzę sobie bez zimowych ubrań. Będąc w temacie zimy, poczyniłem też zimowe plany 🙂 . Muszę przyznać, że „młodzież”, będąca ze mną w Korei, nie jest chyba zbyt spontaniczna w podejmowaniu decyzji. Do dzisiaj nie doczekałem się na żadne deklaracje związane z pomysłem wyjazdu na narty w okresie Chińskiego Nowego Roku, więc sam zarezerwowałem pokój na narty 🙂 . Nie chciałem już dłużej czekać, bo miejsc zaraz nie będzie, już były bardzo ograniczone. Jest ponadto opcja do 3 lutego bezpłatnego anulowania rezerwacji, jeśli coś nie tak. Trudno, jeśli nie będzie chętnych to pojadę sam. Ale oczywiście przezornie zarezerwowałem w tej samej miejscowości i w tym samym czasie co Tomek z Iwona i cała reszta polskiej grupy 🙂 . Z deklaracjami, to chyba również nie doczekam się „zagranicznych” wpisów na blogu 🙁 , trudno musicie wytrzymać jeszcze trochę moje pisanie 🙂 . Odnośnie nart jeszcze, to zdecydowałem aby pojechać do ośrodka, który jest trochę dalej, niż ten najbliższy, właśnie z kilku powodów. Raz warunki narciarskie, a dwa potencjalne towarzystwo. Tak wiem, że na pewno nie będę sam. Mam miejsce w pokoju, jak ktoś chętny zapraszam 🙂  od 6 do 10 lutego ośrodek:

http://www.phoenixpark.co.kr/pp/index

Oczywiście podejmę jeszcze próby zainteresowania kogoś wspólnym wyjazdem, szczególnie, że już jest konkretna data, miejsce i cena. Nie mniej jednak, nawet, jeśli nikt się nie znajdzie to dramatu za nocleg nie ma, dojazd w zasadzie w gratisie, bo paliwo służbowe, pozostaje sprzęt i skipassy.

W pracy codzienność. Specjalnie nie ma o czym pisać. Wielkiego natłoku inspekcji nie ma, chociaż codziennie zajęcie na stoczni mamy. Statki rosną w oczach, jednak prawdopodobnie będzie opóźnienie w wodowaniu pierwszego z nich. Pierwotna data wodowania była 31.12.2015 i wydaje się na razie, że nie jest realna. Dla mnie, to nawet może i dobrze, bo jeśli opóźni sie parę dni to będę miał okazję zobaczyć jak zaczyna pływać „moje dziecko” 🙂 . Mam nadzieję, że nie utonie jak statek na starej komedii z Louis de Funes 🙂 .

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Dzień 67

Dzisiaj „wystraszony” perspektywą niedzielnego biegu trenowałem, tzn. trening z piłką 🙂 . Dwie godziny biegania, radość na cały wieczór i mam nadzieję, że bez bólu na następny dzień 🙂 . W pracy tym razem, ani się obejrzałem jak dzień zleciał. Coś drgnęło i dość mocno wypełniony miałem grafik w pracy. To lubię 🙂 . Dzisiaj, na drodze, ponownie niebezpieczna sytuacja 🙁 . Tym razem nie z mojej winy. Po prostu jadąc sobie lewym pasem, nagle półciężarówka jadąca na prawym pasie, postanowiła go zmienić 🙁 . Bez migacza, bez upewnienia się, że ja jestem obok, po prostu zagapił się, Na szczęście nic nie jechało z przeciwka i odbiłem na przeciwny pas ruchu, po hamulcach, klaksonie i udało się bez szwanku 🙂 . To nie była tez duża prędkość, generalnie tu nie jeździ się szybko, bo wszędzie kamery robią zdjęcia, a ograniczenia max 70 km. Tak więc, nie narzekajmy, że u nas fotoradary. Tu jest ich pełno, w zasadzie, są tak powszechne, że na stałe są zaprogramowane w nawigacji. Jak jadę, to co chwilę podpowiada mi o zbliżającym się pomiarze prędkości. Ale fakt, informacja jest bardzo dobra. Nie ma ukrytych kamer 🙂 . W temacie drogowym i tzw. „wolnej amerykanki” to nie mogłem się nadziwić, wracając dzisiaj z meczu do domu. Jechał za mną samochód z wyłączonymi światłami. Ciemno jak w du…. , ale jak stanął na światłach to chyba coś mu nie pasowało bo włączył spryskiwacz i wycieraczki 🙂 . Chyba nic nie widział i myślał, że szyby brudne 🙂 . Kolejna ciekawostka samochodowa, to tutaj w zasadzie każde auto ma ciemne szyby. Ale wszystkie są przyciemniane, łącznie z bocznymi z przodu i szyba czołową !!!!. Wieczorem, jak jest ciemno, to widoczność bardzo słaba.

Coś tam wcześniej wspominałem, że wyjazd do Korei „zmusił mnie” do zaistnienia w wirtualnym świecie, przed którym się długo broniłem. Tak założyłem, sobie konto na facebooku. Nie powiem, świat staje się mniejszy dzięki takim wynalazkom. Niewątpliwie jest to bardzo dobre narzędzie komunikacji i wiele „roboty” wykonuje samo za nas. Nie wiem jak to się dzieję, ale w magiczny sposób odnajdują się różne znajome osoby, nawet z często odległych czasów. Nie jestem aktywnym użytkownikiem facebooka (przynajmniej na razie 😉 ) i nic w zasadzie o mnie tam nie ma. Sam nikogo nie zapraszam do znajomości, bo jakoś mi głupio, ale oczywiście potwierdzam zaproszenia od wszystkich, którzy mnie znają i ja ich. Takim sposobem jakoś zrodził się, spontanicznie pomysł spotkania po latach z koleżankami i kolegami z podstawówki. Nie wiem czy to dojdzie do skutku, bo każdy ma swoje życie, codzienne obowiązki, ale kto wie czy w jakimś gronie z dawnej ławki szkolnej nie wyrwiemy się, aby cofnąć się na chwilę, do przeszłości :). Wstępny plan jest na „odkażenie” organizmów po świątecznym obżarstwie 🙂 . Termin jeszcze ruchomy, ale poświąteczny okres wyprzedaży w sklepach wydaje się dobry, bo jest szansa, że nasze „drugie połówki” nie będą protestowały 🙂 . Z drugiej strony nie mam złudzeń, że to ma jedynie na celu powspominanie dawnych czasów, może jakieś refleksje, gdzie znajdujemy się obecnie, ale na pewno, każde z nas jeśli nie utrzymuje takich dawnych kontaktów, ma swoje, życie. Co nie zmienia faktu, że może być sympatycznie zobaczyć parę osób po bardzo długim czasie 🙂 .

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Dzień 66

Moja Dominika jak może wiecie przygotowuję się do matury. Dzisiaj jak z nią rozmawiałem, to mówiła mi, że musi przygotować na polski jakiś krótki felieton na dowolny temat. Zielonego pojęcia nie mam jak powinien wyglądać felieton 🙂 , ale postanowiłem sam się też „rozprawić” z takim zadaniem. Oczywiście Dominika musi sama znaleźć swój temat, bo mój to „Deklaracje składane po alkoholu” 🙂 .

Większości z nas, zapewne zdarza się, od czasu do czasu wypić drinka, może dwa 🙂 . Nie ma w tym nic zdrożnego, moim zdaniem. A nawet pokusiłbym się o stwierdzenie, że jeśli to nie jest zbyt często, to nawet może mieć pozytywny wpływ na zdrowie. Na pewno psychiczne, a i krew szybciej płynie, i nerki przefiltruje, to nie może być niezdrowe 🙂 . Co prawda, wnioski wyciągnąłem typowo po „inżyniersku” i zacne grono wykształconych lekarzy, może się ze mną nie zgodzić. Maja takie prawo i otwarty jestem na dyskusję 🙂 . Póki co jednak, trzymał się będę swojej tezy, że takie „małe co nieco”, jest ok. Widzę jednak, pewne niebezpieczeństwo. I to w mojej ocenie, jest jednym z sygnałów alarmowych, do zachowania umiaru i kontroli. Zdarza nam się, że po odrobinie alkoholu jesteśmy bardziej odważni. To zawsze może być groźne 🙁 . I wcale nie mam tu na myśli, odwagi jaka bywa obserwowana, we wzroku elegancko ubranych panów w dresie 🙂 . Sam czuję się nieswojo, jak taki ktoś, z gustownym łańcuchem na szyi, dostojnie przyozdobiony wytatuowanymi różnymi napisami, ewidentnie świadczącymi o niesamowitym poczuciu estetyki, spogląda podnosząc głowę znad kufla, na każdego obco wyglądającego osobnika, „w jego barze”. To oczywiście jest pewien poziom niebezpieczeństwa, ale stosunkowo łatwo można go wyeliminować. Zawsze chodzimy do swojego baru 🙂 . Ja mam na myśli odwagę, jaką wykazałem się podczas ostatniej imprezy. Tak miło się rozmawiało i w przypływie endorfin, jakie wywołało u mnie wypicie kilku szklaneczek „Gumisoku”, spreparowanego na bazie Rumu Baccardi, z domieszką Coca Coli zadeklarowałem, że pobiegnę w biegu na 10 km. Bieg jest organizowany w niedzielę 13 grudnia. Już kiedyś pisałem o magii liczb i zupełnie nie przeszkadza mi ta trzynastka!!! Nawet ładnie w dacie wygląda, ale bieg jest o 10 rano, w dniu po naszym Christmass Party. Oczywiście „Gumisok” zrobił swoje i bezrefleksyjnie, odważnie powiedziałem „tak”, a co ja nie pobiegnę 🙂 . Mając moją deklaracje (nikt teraz już nie pamięta, że złożoną po „odrobinie alkoholu”), Ania zarejestrowała mnie na bieg i wpłaciła za mnie wpisowe (25000WON). Oczywiście 10 km, to nie jest jakiś zabójczy dystans i zdarzało mi się go przebiec, ale niestety, gdy emocje związane z atmosferą imprezy opadły, doszły do mnie fakty związane z pewnymi trudnościami „tego specyficznego biegu”. W mojej spontanicznej radości nie zauważyłem tego jednak wcześniej 🙂 . To, że wspomniany bieg jest następnego dnia, z rana, po imprezie jest najmniejszym z problemów. Dopiero na spokojnie przeglądając mapę trasy biegu uświadomiłem sobie, że dobrą nazwą dla tego mogłoby być np. „Wspinaczka na dychę”, „10 km w stronę Słońca”, a może najlepiej „Geoje – bieg katorżnika” 🙁 . Zadeklarowało się nierozważnie, to trzeba ponieść konsekwencje 🙁 !!!! Krótko mówiąc zaczyna się na 0 m nad poziomem morza, a kończy 291 m nad poziomem morza. To jest po prostu bieg pod górę 🙁 . Tak więc przestrzegam, „pić to trzeba umić” 🙂 , bo inaczej ……. trzeba biegać 🙂 . Na pocieszenie, zawsze mogło być gorzej, np. maraton, bieg z przeszkodami, skok na bungee. To jest „tylko dycha” 🙁 , dam radę, albo lepiej teraz muszę dać radę 🙂 , bo będzie wstyd. Wniosek, jaki nasunął mi się po tym krótkim wywodzie, jak idziecie na spotkanie towarzyskie, połączone z „degustacją alkoholu”, zapiszcie sobie gdzieś w tajnym miejscu przestrogę. „Jestem na imprezie, nie zapisuję się na żadne imprezy sportowe, nie rezerwuję żadnych biletów lotniczych ani wycieczek, nie obiecuję, że jutro z rana zawiozę kogoś samochodem, nie mówię, że po alkoholu rano nigdy nie mam kaca”. Jeśli się uda to wcielić w życie (na co niestety gwarancji nie ma 🙂 ), można będzie uniknąć kilku nieprzewidzianych konsekwencji wywołanych czasami „odrobiną alkoholu” (no może poza niektórymi które są przewidziane 🙂 ).

Nie wiem Dominika, czy moje powyższe „wypociny” spełniają wymogi, jakie musi zawierać felieton, ale to był mój pomysł na niego. Chociaż, nie polecam się wzorować, raz temat może nie zostać „zrozumiany” przez Panią, a dwa Moja Pani z polskiego nigdy nie stawiała wysoko moich „talentów” humanistycznych 🙂 .

Krótko, co u mnie. Dzisiaj nic ciekawego 🙂 .

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Dzień 65

Przyznam że rano nie było łatwo, co prawda moje rano zaczęło się ok 10:00, ale musiałem wstać, bo o 12 miałem mecz. Miałem obawy o formę piłkarską, ale niepotrzebnie 😉 , dałem radę. Co prawda na śniadanie najlepiej smakowała mi Coca Cola 🙂 , pozostałych potraw jakoś rano nie mogłem ruszyć, może nie byłem głodny, a może mi się tylko pić chciało 🙂 . „Gumisok” w postaci rumu z colą jest jednak dosyć, że się tak wyrażę „energetyczny” i ok 11 rano jeszcze odczuwałem jego skutki 😉 . Szczęśliwie dotarłem na boisko i po krótkiej rozgrzewce miałem wrażenie, że wczoraj piliśmy nie „Gumisok”, a „Magiczny Napój Gallów” jaki znam z bajki o Asterixie i Obelixie 🙂 . Grało mi się na prawdę bardzo dobrze. Nie, żebym namawiał na taka metodę treningową, ale w moim przypadku, dzisiaj, zadziałało. Graliśmy z dobra koreańska drużyną i jak to w zwyczaju koreańskim bywa graliśmy 3 „połowy” 🙂 i wszystkie mecze wygraliśmy !!! Nawet kolega-organizator naszych spotkań piłkarskich taki wpis na facebooku zamieścił po dzisiejszym meczu:

Great games today gents. Great goals and super saves. 3 victories against a good team. We played organized and communicated well. Only place we need to improve is cleaning up after ourself. Please bring waterbottles, cans, cups etc with you if you brought them.
Will try to arrange games, food, and beers for saturday….

Chiałem zaznaczyć, że ja swoja pustą butelkę Coca Coli zabrałem ze soba 🙂 . Resztę dnia poświęciłem na relaks z książką. Mam jeszcze kilka świątecznych drobiazgów na mojej liście zakupowej, ale dzisiaj, już nie miałem ochoty na shoping, poza tym zmęczony i muszę szybciej się położyć. Wczoraj chwilę przed „polska imprezą” schodziłem po okolicznych sklepach, na moje nieszczęście, 2 pozycje z mojej listy zakupowej zostały sprzedane 🙁 . Wcześniej wypatrzyłem dwie bluzy, zrobiłem zdjęcia do skonsultowania trafności wyboru i wczoraj chciałem je kupić. Komuś się musiały one wcześniej spodobać, bo ani jednej ani drugiej już nie było 🙁 . Mam jeszcze 2 tygodnie, więc coś mam nadzieję się trafi. A Wam wszystkim, którzy wyczyścili buty życzę, aby Mikołaj coś w nich zostawił. Ja miałem chyba brudne 🙁 .

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Dzień 64

Mimo iż wolne od pracy to nie ma czasu pisać 🙂 . Tak próbuje wytłumaczyć mój kolejny spóźniony wpis. Wczoraj była impreza u Beaty i Rałała. Było super, łącznie z tańcami 🙂 . Jednak „domówka” w polskim gronie biję na głowę „zagraniczne urodziny” 😉 . Zanim jednak trafiliśmy do nich do domu, wspólnie zjedliśmy obiad/kolację. Byliśmy jak kiedyś na ostrygach. Miejsce mimo, iż nie wygląda to serwują bardzo dobre jedzenie. Jesto to typowo koreańska „restauracja” i niestety jedynym jej mankamentem jest pozycja przy stole. Jada się tam siedząc na podłodze i oczywiście trzeba ściągnąć buty jak się wchodzi 🙂 . Ale ostrygi są tego warte. To zresztą jest jedyna potrawa jaką tam podają, tylko pod różnymi postaciami, gotowana, surowa, opiekana w cieście, w słodkiej zalewie. Najedzeni, wszyscy pojechaliśmy do Beaty i Rafała. Na początku zauważyć można było wyraźnie „dwa obozy”, damski i męski. Dziewczyny miały swoje klimaty, a chłopaki swój „Gumisiowy sok”, albo właściwie jak mówił Sławek „Gumisok” 🙂 .

20151205_231846 (Medium) 20151205_205515 (Medium)

Ale potem już imprezka się rozkręciła :), były tańce, pociąg, śpiewy, po prostu niezła imprezka.

20151206_012228 (Medium) 20151206_011755 (Medium)20151206_012256 (Medium)20151205_231830 (Medium)

Bawiliśmy się do 3 w nocy, silna Grupa tutaj w Korei 🙂 , dzieki takim relacjom jak ma cała polska ekipa tutaj jest zdecydowanie łatwiej spędzać wolny czas. Wróciłem taksówka do domu i miło zaskoczony byłem, bo taksówka jest relatywnie tania do wszystkich cen w Korei. W przeliczeniu na polskie zapłaciłem mniej niż 20PLN, dystans mniej więcej 5-7 km i środek nocy. Chyba porównywalnie do ceny w Polsce. Podsumowując mój dzień tak sobie pomyślałem, Ola na Kubie, Pola u Babci i Dziadka, Misia sama w domu robi imprezę Mikołajkową, ja na imprezie w Korei, patologiczna rodzina 🙂 .

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Dzień 63

Mały poślizg w opublikowaniu wpisu. Powodem był mój późny powrót do domu. Na godzinę 8:30 wieczorem byliśmy umówieni całą naszą grupą na wspólną kolację, urodziny Vegarda. Taka późna pora, bo Vegard o godzinie 8 musiał, próbować zakupić bilety na jakiś słynny koncert w Norwegii. Ponoć jest jedynie 3000 biletów i rozchodzą się błyskawicznie zaraz w momencie jak otwierają sprzedaż. Zaangażował również wszystkich chętnych do podjęcia próby zakupu. Tutaj nikomu nie udało sie wejść do serwisu transakcyjnego, ale jakiś znajomy w Norwegii zakupił dla Niego bilety. Przyznam szczerze, że ja w tym nie brałem udziału 🙁 . Ja chyba trochę „za stary” jestem do nich i nie podchwyciłem tematu. A może dla tego, że żołądek od rana przykleił mi się do kręgosłupa i starając się nie tracić niepotrzebnie energii, siedziałem w oczekiwaniu na wyjście, aby coś w końcu zjeść 🙂 . Byliśmy w restauracji wietnamskiej Shabu-Shabu 🙂 . Kiedyś już tam byłem z Grzegorzem, ale teraz dopiero dowiedziałem się o całej „procedurze” przygotowania jedzenia. Można ją podzielić, na 3 kroki. Siedzi się przy stoliku, gdzie jest w centralnym miejscu stołu grill-palenisko. Na tym grillu jest miejsce na przygotowanie mięsa, ale też na ugotowanie zupy. Pierwszym etapem jest więc przyrządzenie mięsa z grilla i każda z osób samodzielnie „skleja” sobie z „papieru” ryżowego coś w rodzaju sajgonek. Tu jest dowolność składników, generalnie do środka mięso z grilla, warzywa sosy i tak zawiniętą potrawę zajadamy trzymając w ręku. Drugim etapem jest zupa, którą również międzyczasie gotujemy, wrzucając do garnka cała masę postawionych na stół warzyw, grzybów, mięsa oraz w końcowej fazie makaron. Potem, aby nic się nie zmarnowało, jest jeszcze trzeci  element menu, coś w rodzaju „ryżowej papki”. Chłopaki mówili na to owsianka (z angielskiego), ale to owsianką nie jest, może jedynie wygląd podobny. W etapie tym do pozostałej ilości zupy (już samej wody) dodawany jest ryż ugotowany chyba jest on z mango i może jakimiś warzywkami (to jest przygotowane przez restauracje i podane do stolika). Całość się miesza, rozgniata, ewentualnie jeśli jest taka potrzeba dodaje się odrobinę wody. Taką „papkę” jemy na koniec, jeśli jeszcze zostaje nam miejsca 🙂 . Potem poszliśmy jeszcze wspólnie na piwko, w dwa różne miejsca i ani się obejrzałem a do domu wróciliśmy po 24. Stąd mój „poślizg” z wiadomościami na blogu. Tym razem ja nie zrobiłem zdjęć, ale Martin pstryknął parę, później poproszę to uzupełnię opis jedzenia może jakimiś fotkami, będzie bardziej czytelne 🙂 .

Krótko jeszcze o tym, co w pracy. Czasami zastanawiam się za co mi tu płacą, bo kolejny dzień z taką ilością inspekcji, że spokojnie jedna osoba by wszystko obrobiła, no może dwie :). Nie wiem, czym to spowodowane, ale obawiam się, że jak skumulują się wszystkie prace w jednym terminie to dopiero wtedy będziemy narzekać. Patrząc na progres prac, oczekiwałbym znacznie większej ilości zgłoszeń. Oczywiście, to jest czas, abyśmy chodzili na statek i sprawdzali swoje, mimo, iż nie jesteśmy wzywani. Tak też się dzieje, jednak wymagane będą też oficjalne dokumenty poświadczone przez nas, więc może być stres jak wszystko zwali się naraz.

Odnoszę wrażenie, że z upływem kolejnych dni, moje wpisy stają się monotonne, ale niewiele się dzieje. Pogoda robi się również coraz bardziej zimowa, tzn. temperatura spadła znacznie i jest chłodny wiatr, co nie skłania do większej aktywności po pracy. Dzień mój staje się więc rutyną, od rana do 17 w pracy, potem zacisze domowe, książka, internet, telewizja. Zapadam w sen zimowy 🙂 . Cieszę się wiec, że już niedługo będę w domu. Mimo, że na krótko to mam nadzieję „naładować akumulatory”, tak, aby energii znowu starczyło na kolejne 1.5 miesiąca.

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Dzień 62

Dzisiaj zgodnie z zapowiedzią mieliśmy po pracy „District Area Geoje All Staff Meeting”. Wróciłem dosyć późno więc do domu, bo jest prawie 21:30 🙁 . Zaczynało się o 16 i ponad 3.5 godziny trwały prezentacje, omówienia wyników tegorocznych oraz przewidywań na przyszłość. Były ciekawsze i te mniej ciekawe 🙁 . Przedostatnia prezentacja, przedstawiana przez koreańskiego kolegę, była tak „porywająca”, że trudno było utrzymać powieki 🙂 . Może to kwestia sposobu prezentowania, może zmęczenie materiału, może wszyscy głodni, fakt jest jeden, że jak nasz kolega, przy ostatnim slajdzie powiedział, że ten temat ominie to dostał owacje na stojąco 🙂 . Później była, ponoć bardzo ciekawa ostatnia prezentacja. Piszę ponoć, bo prezentował ją kolega ze Szkocji i w tym stanie mojego umysłu już niewiele byłem w stanie wyłapać, z tego szkockiego akcentu 🙂 . Wiem jedynie, że mimo ogólnie panującej paniki na rynku offshorowym, to jego spojrzenie na temat tego przemysłu nie było do końca pesymistyczne, a nawet powiedziałbym, że dostrzegał wiele możliwości dla nas jako firmy właśnie w tej branży. Chociaż jeśli ktoś, by mi powiedział, że prezentacja była o przyszłości celibatu w kościele katolickim, to też bym uwierzył, bo takie mniej więcej było moje zrozumienie angielskiego ze szkockim akcentem 🙂 . Po 3.5 godzinnych „przemówieniach” była za to wyśmienita kolacja. Wszystko odbyławo się niedaleko mojego domu w Hotelu Admiral. Jest to raczej dosyć luksusowy hotel i kuchnia bardzo smaczna. Był „szwedzki stół” i jak to w tego typu sytuacjach, człowiek zje więcej niż normalnie 🙁 . Wszystkiego chciałoby się spróbować, a konsekwencja jest taka, że najadłem się na wieczór, co nie jest zbyt zdrowe. Z przysmaków jakie spróbowałem po raz pierwszy w życiu, to np. tuńczyk na surowo. Polecam, na prawdę bardzo dobry. Potraw było bardzo dużo, nie widać było oznak kryzysu w branży 🙂 .

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Dzień 61

Po wczorajszym graniu jak na razie jestem dalej w jednym kawałku 🙂 . Niektórzy w Was pewnie pomyślą, że wykazałem się dużą nieodpowiedzialnością (kiedyś napisano o mnie „pewien mieszkaniec ul. Spokojnej wykazał się dużą niefrasobliwością”, więc widać tak juz mam 🙂 ), że 2.5 tygodnia „naciągnięciu i skręceniu kręgosłupa” byłem znowu na boisku, ale nie żałuję 🙂 . Na pewno, są jednak takie osoby, które mnie rozumieją 🙂 . Nie można mnie zamkąć w klatce, to tak jakbym przestał oddychać. Nawet jeśli miałoby mnie trochę znowu boleć (ale nie boli 🙂 ), to jest to silniejsze ode mnie. Oczywiście zdrowie jest najważniejsze, ale …. To tyle w temacie hobby. W pracy dalej nie ma wielkiego obciążenia. Nie znaczy, że nic sie nie dzieje. Statek rośnie w oczach i dzisiaj byłem na jednej z inspekcji gdzie już jakąś funkcjinalność statku się sprawdza, a nie jedynie niezbyt porywające, powtarzające się konstrukcje stalowe 🙁 . Ta funkcjonalność to była próba ustawiania kontenerów w jednej z ładowni. Nic specjalnie ciakawego, ale wygląda to tak, że na każde miejsce przewidziane do ustawienia kontenerów, wkłada sie testowy kontener, sprawdzając, że wchdzi i nigdzie nie zachacza, ma odpowiednią ilość luzu itp. Nagrałem filmik, ale nie zamieszczę go tutaj bo jest obrócony o 90 stopni 🙁 . Nie popisałem się trzymałem telefon pionowo.

Plan miałem, aby dzisiaj po pracy dokończyć świąteczne prezenty, ale po południu zaczęło padać i leje dosyć mocno. Jedynie wizja braku chleba na jutro, zmusiła mnie do wyjścia z domu i mimo, że wyszedłem na chwilę to zmokłem jak szczur 🙁 . Dalej nadrabiam braki w czytaniu. Mam kolejnych 7 książek/e-booków jakie dostałem od Tomka, tak więc nawet jak do mojego powrotu będzie cały czas lało, mam co robić 🙂 . Jutro mamy spotkanie całego regionu. Zaplanowane jest to w mojej miejscowości od 16-19 i będzie zakończone obiadem/kolacją. Plus więc taki, że jutrzejszy posiłek w gratisie 🙂 , minus jak znam życie, to spotkania takie nie są specjalnie porywające, wg agendy będzie oczywiście o wynikach, o planach itp.

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Dzień 60

Kolejny jubileusz świętowałem na boisku 🙂 . Tak dzisiaj poszedłem pierwszy raz pobiegać za piłką. Wróciłem w jednym kawałku 🙂 . Mam nadzieję, że tak też wstanę rano. Oczywiście starałem się nie angażować na 100%, ale nie jest łatwo z moim chrakterem. Tak już mam, że na boisku, czy w jakiejkolwiek rywalizacji włącza się jakaś „dodatkowa siła” i każe mi biec szybciej, kopnąć silniej, nie odsuwać nogi, itp. nie jest łatwo pójść i powiedzieć sobie dzisiaj tylko się tak poruszam 🙁 . Ale przyjemność miałem podwójną po takiej przerwie 🙂 . Drobne uczucie dyskomfortu trochę czułem, szczególnie pod koniec grania, ale dałem radę. Wygraliśmy 🙂 .

W pracy zwyczajny dzień, raczej bez wielkiego obciążenia. Znowu potwierdziło się moje poprzednie przypuszczenie, że koniec miesiąca (czyli wczoraj) był dosyć wypełniony inspekcjami, bo związane jest to z kasą jaką podwykonawcy chcą jeszcze spróbować wyciągnąć za zdaną pracę. A dzisiaj już plan zawierał inspekcje zapisane na jednej stronie A4 🙁 , to niewiele. Pogoda dalej ładna ale chyba ciśnienie niskie, bo zasypiałem przy komputerze 🙂 . Mając więcej czasu na rozmyślania inne iż praca 🙂 , zrodził mi się plan, aby pojechać na narty w Korei. Pomysł taki, bo w lutym, w czasie mojego pobytu jest Chiński Nowy Rok i będzie parę dni wolnego. Święta przypadają od 7.02 do 9.02. Na pewno poniedziałek i wtorek będą wolne, a być może jeszcze środa w zamian za święto jakie przypada w nadchodzącym roku w niedzielę. Wstępny program to start w sobotę wcześnie rano i powrót w poniedziałek wieczorem, zostając na 2 noce. Najbliższy ośrodek narciarski jest ok. 2-2.5 godziny jazdy, 2x dalej jest olimpijski ośrodek, ten gdzie będą organizowane Zimowe Igrzuska w 2018 roku, ale to daleko i na 2 dni nie warto chyba się tak zapuszczać, mimo iż jest bardziej na północ i na pewno są tam lepsze warunki śniegowe. Muszę zrobić wstępną kalkulację i zobaczę czy znajdę chętnych wsród chłopaków z mojego domu. Taki wypad z dwoma noclegami pozwoliłby na 3 dni szusowania, przeliczę, jeśli nie byłby to porażający koszt (bo trzeba doliczyć wypożyczenie całego sprzętu, skipasy, noclegi) to gra warta świeczki. W przeciwnym razie byłbym skazany na kilka dni nudy 🙁 . U nas niewiele jest chyba osób, które na narty jeżdżą do Korei 🙂 , a ja mógłbym powiedzieć, że byłem. Ośrodek oczywiście nie jest taki wielki jak w Alpach, ale wygląda ok. Byle nie było bardzo zatłoczone, to da radę pojeździć.

http://www.mdysresort.com/english/ski/slope_01.asp

Tęsknię coraz bardziej, za Moimi Dziewczynami, ale pocieszam się, że za tydzień mamy mieć „polską imprezkę”, przełożoną z poprzedniego tygodnia więc weekend zleci szybko. Za dwa tygodnie mamy DNV- owska imprezę świąteczną w sobotę, a w niedziele bieg na 10 km :), więc również, powinno minać bardzo szybko, a za 3 tygodnie jestem w domu 🙂 . Krótko, bo tylko Święta i Sylwester, ale naładuję akumulatory i następne 1.5 miesiąca to nie jest jakiś strasznie długi okres. W sumie fajnie wyszło, bo „polska imprezka” wyjdzie jako Mikołajkowa 🙂 .

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz

Dzień 59

W pracy ogromny progres w postępie budowy pierwszego ze statków. Dzisiaj zdobiłem sobie nieplanowaną inspekcję w doku, gdzie budowany jest pierwszy ze statków i jakież było moje zdziwienie, jak zobaczyłem więcej jak połowę statku 🙂 !!! Pare dni wcześniej, wyglądało, że nic się tam nie dzieje. Ale jednak bloki są budowane na zewnątrz i samo wstawienie ogromnych mega bloków w bardzo szybki sposób powiększa postępy montażu statku na gotowo. Poniżej kilka zdjęć tej ogromnej konstrukcji (już teraz ma prawie 200m długości). Ciężko jest objąć wszystko aparatem z telefonu stojąc wewnątrz doku 🙂

20151130_103819 (Medium) 20151130_104119 (Medium) 20151130_104440 (Medium) 20151130_104457 (Medium) 20151130_110714 (Medium)

Jak widać na zdjęciach tutaj pogoda na razie ładna. Oczywiście temperatury nie są już za wysokie, ale słonecznie i nie pada.
Dzisiaj wieczorem byliśmy na obiedzie/kolacji wspólnej z chłopakami. Okazja ku temu smutna, bo Daniel poinformował, że będzie wracał do RPA. DNV nie przedłużyło z nim kontraktu 🙁 . Tak więc była to pożegnalna kolacja/obiad. Dowiedział się o tym w zeszłą środę 🙁 , ale dopiero dzisiaj poinformował nas o tym fakcie. Maila jakiego napisał z całą pewnością można powielać jako wzorzec mowy pożegnalnej. Ładnie napisał, jeśli można tak powiedzieć, ale zawsze takie sytuacje dają do myślenia, jak szybko sytuacja może się odwrócić i każdy z nas nie wie, co przyniesie jutro 🙁 . Oczywiście to na pewno jest związane z ogólną sytuacją na rynku okrętowym, wszędzie są cięcia i tak każdy to tłumaczy póki nie trafi na niego 🙁 . Smutne jest to szczególnie, że w styczniu ma zaplanowany ślub. Od 1.5 roku był na w DNV w ramach międzynarodowego 2 letniego programu treningowego na jaki się zakwalifikował. Zostało mu 0.5 roku, ale nie dane będzie mu dokończyć 🙁 . Przykro też, moim zdaniem, że odbyło się to w taki sposób, z dnia na dzień. to nigdy nie jest dobra wiadomość, ale znając wcześniej takie wieści, można się choćby zacząc rozglądać na rynku pracy 🙁 . Wylatuje w środę !!! Na pewno coś znajdzie, bo jest zdolny, młody, ale stres jest, a i wszystkim nam również smutno. Życzę mu wszystkiego najlepszego, a bardzo miło z jego strony, bo wszystkich nas zaprosił do RPA, jak powiedział jeśli chcemy jeszcze zobaczyć słonie i inne dzikie zwierzęta na wolności, to mamy się spieszyć 🙂 .

20151130_195857 (Medium)

Zaszufladkowano do kategorii Bez kategorii | Dodaj komentarz