Dzień 56

Szczęśliwie doczekałem weekendu. Cały tydzień jak pisałem nie obfitował w atrakcje. Piątek mimo, iż był trochę bardziej obciążony niz ostatnie dni, też nie był przesadnie zajęty. W pracy dzisiaj musieliśmy dokończyć przeprowadzkę. Zajmujemy podobną cześć w biurze jak dotychczas, jednak przestrzeń została przearanżowana, biurka innaczej ustawione. Według mnie po zmianach miejsce naszej pracy wygląda lepiej, a jednocześnie jako zespół inspektorów kadłubowuch siedzimy teraz wspólnie w jednej części. Wcześniej dzieliliśmy przestrzeń z inspektorami elektrycznymi. Natężenie inspekcyjne nieznacznie większe, co nie znaczy, że duże 🙁 , ale nie jest to na razie skala jak w okresie wcześniejszego obciążenia. Dzisiaj podróż na inspekcję odbyła się z małą przygodą. Jechałem do zupełnie nowego miejsca, innej stoczni, w której nigdy wcześniej nie byłem. Przed wyjazdem pokazano mi na mapie w komputerze miejsce, ale jednocześnie dostałem informację z nazwą większej stoczni, na której to terenie miała się znajdować ta, do której się wybierałem. Trochę mnie to zmyliło, bo jadąc po drodze widziałem napis na wielkiej suwnicy widocznej z drogi, z nazwą właśnie tej dużej stoczni. I tam skierowałem swoje kroki, nie zastanawiając się nad mapą 🙁 . Niestety to było niewłaściwe miejsce 🙁 . Pytałem napotkane osoby o podpowiedź, gdzie mam znaleść poszukiwany przeze mnie zakład, jednak wszyscy rozkładali ręce. Wierzcie mi, że nie jest łatwo uzyskać informacje, jeśli dodatkowo nikt nie mówi po angielsku 🙁 . Szczęśliwie wykorzystując „telefon do przyjaciela” w postaci inspektora stoczniowej kontroli, który w ojczystym języku w moim imieniu rozmawiał z napotkanymi osobami, plus dodatkowo parę zdjęć okolicy, gdzie jestem przesłanych do niego, pozwoliło na zlokalizowanie mojego położenia 🙂 . Dotarłem na miejsce 30 min później, niż planowany czas inspekcji, ale już będąc bardzo blisko ale jeszcze nie tam gdzie trzeba, mój „zaprzyjaźniony inspektor” powiedział mi, żebym się nie ruszał z tego miejsca, zaraz po mnie przyjdzie 🙂 . Tak więc udało się w końcu dotrzeć, jednak chyba nie popisałem się umiejętnościami nawigacyjnymi 🙁 . Wcześniej próbując mnie nakierować na właściwe miejsce przysłał mi taką mapę, nie powiem, żeby mi pomogło 🙁

2015-11-27_09.31.11

Szczęśliwie jednak z Jego pomocą dotarłem na miejsce i dalej już było bez niespodzianek. Dzisiejszy obiad to pizza. Zjadłem ją wspólnie z Grzegorzem i Darkiem (kolega Grześka, już się poznaliśmy wcześniej, mieliśmy okazję kilka razy się widzieć). Większość dotychczasowych kuchni, była raczej koreańska niż europejska, więc może z tego powodu, że dawno nie jadłem takich smaków, a może po prostu pizza była bardzo dobra. Potem, już teraz mogę powiedzieć, że tradycyjnie 🙂 poszliśmy jeszcze na piwko. Ominęło mnie dzisiaj wspólne wyjście na obiad z chłopakami do restauracji japońskiej. Taki był dzisiejszy plan „mojej” grupy z domu, jednak wczoraj zadeklarowałem się już, na wspólne wyjście na pizze i głupio mi było odmówić. Jedynie co, to prawdopodobnie zaoszczędziłem trochę, bo ponoć japońska restauracja jest droga. Chociaż pizza też nie należy do tanich dań w Korei. Typowo koreańskie jedzenie jest najtańsze.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Bez kategorii. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *